ja zaczełam od snowboardu bo jakoś nigdy narty mnie nie kręciły. Pojechałam ze znjomymi i na poczatku nie dość że jeździłam deską tył na przód to jeszcze dzieci malutkie mnie wyprzedzały i chyba miały dobra polewke ze mnie. Dopiero jak wjechałam a wlaściwie stratowałam kolesia który okazal się instruktorem to zajął się mną i pokazał mi o co kaman
jak podjeżdzałam pod wyciag żeby wjechac na górę to koles który to obsługiwał po paru razach juz wiedział że dla nieskoordynowanej Pauli trzeba zatrzymać wyciag żeby wsiadła w ciagu dnia wjeżdzałam na góre paredziesiat razy bo wtedy wydawało mi sie że to strome zbocze jest a fatycznie okazało sie maluteńka górką
Teraz mam z tego ubaw ale wtedy dzieci sie ze mnie smiały
PS. czy ktoś na forum śmiga też na desce ale windsurfingowej? Jeżeli jest nas wiecej może jakiś temat oddzielny by sie zrobiło?
Jezeli chodzi o windsurfing to tylko tyle ze potrafie, ale od dawna nie plywalem. Kupilem od szwagra deske i tak sobie stoi od 2 lat, bo a to nie bylo czasu, a to bagaznika dachowego. Do momentu kiedy nie sprawie sobie samochodu to chyba moge zapomniec ze na niej poplywam, na moto jej raczej nie przewioze... Pozostaje jeszcze komunikacja miejska i pociagi
To ja trochę odświeżę temat bo właśnie wróciłem z mojego pierwszego wyjazdu w Alpy. Normalnie wypas górki, ja akurat hotel miałem pod Marmoladą więc codziennie rano miałem górkę "z pieca na mordę"
U mnie akurat będzie to taki 3 sezon jeżdżenia ale bakcyla złapałem już po pierwszym tygodniu, po prostu lubię prędkość i niebezpieczeństwo