Witam,
od października jestem, bądź co bądź, szczęśliwym posiadaczem ER-ki. Zima trwa w najlepsze toteż od grudnia motorek zimuje w garażu, wczoraj jednak korzystając z dodatnich temperatur chciałem zrobić małą przebieżkę. Wszystko ok, ale że było zimno to zostawiłem go na ssaniu na chwilę (przy starcie dźwignia ssania zaciągnięta maksymalnie, potem dałem połowę). Zrobiłem kilkanaście kilometrów w trasie, wróciłem do domu i odstawiłem spowrotem na miejsce czuwania
![Uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
. Dziś rano wyjeżdżając samochodem do pracy poczułem wyraźny zapach benzyny. Zaintrygowany sprawdziłem motocykl i okazało się, że przez cały czas był jeżdżony, a potem stał nieużywany z włączonym ssaniem (dźwignia mniej-więcej w połowie, zamyśliłem się widocznie). Próby odpalenia nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, rozrusznik przekręcił silnikiem raz, a potem zblokowało tłoki. Modlitwa do ś.p. "ale urwał" i zabawy z kranikiem (zmieniałem z PRI na ON, RES itp.) odblokowały silnik, w dodatku dało się słyszeć syczenie (tak jakby jakieś nadciśnienie w tłokach). Po kilkunastu minutach zabawy i kaszlu rozrusznikiem któryś z garów odpalił i pociągnął drugi. Smród paliwa był ostro wyczuwalny ale motorek znowu zatrybił, przekręciłem manetką kilka razy (prawie do odcinki) i od tego momentu wszystko jest jak być powinno.
I teraz, jako zatroskany właściciel i użytkownik mam do szacownego grona innych zatroskanych właścicieli pytanie: co to było do kufy nędzy? Strzelam, że zalałem silnik. Jakie to może mieć konsekwencje dla motocykla i czy to w ogóle normalne?