Ja miałem bliskie, ale na szczęście nie zbyt bliskie spotkanie z tirem...
Otóż robią u mnie drogę na długości ok. 16,5km i w niektórych odcinkach jest ruch wahadłowy. Wiecie, światła przenośne stoją i puszczają po kilka aut.
Więc jadę sobie z bratem na Kawie do domu i widzę z daleka, że czerwone jest. Na prostych odcinkach, gdy jest czerwone to wszyscy jeżdżą bo po co stać, gdy z naprzeciwka nie ma żadnego pojazdu, ale tym razem było to na zakręcie i prawie na czubku lekkiego wzniesienia więc się zatrzymałem i czekałem na zielone nagle za mną podjechał tir (taki do przewożenia tych materiałów na drogę) i zatrzymał się, a że siedział wyżej zobaczył, że nic nie ma z naprzeciwka i ruszył (na czerwonym świetle).
Prosta matematyka. Stał zaraz za mną, wyjechał na drugi pas ominął mnie, i musiał szybko zjechać z powrotem na mój pas bo tylko jeden był otwarty, a że taka naczepa jest długa więc zaczęła mu zachodzić i minął moją ER-kę tylnymi kołami w naczepie o ok. 20-30 cm, a na dodatek jakiś burak w BMW ruszył zaraz za nim i potem jeszcze bus... Dopiero następni kierowcy normalnie się zatrzymali za mną bo nadal było czerwone światło, ale postanowiłem tego tak nie zostawić. Więc ruszyłem zaraz za nimi i dogoniłem tego tirowca 500m dalej wyprzedziłem go i puściłem gaz. Motocykl powoli zwolnił do 50km/h a ja jechałem blisko przy pasie żeby mnie nie wyprzedził, chyba do niego nie dotarło bo zaczął na mnie trąbić więc zwolniłem jeszcze troszkę do 40km/h i przetrzymałem go tak kilometr. Potem pogroziłem palcem i przyśpieszyłem...
Teraz gdy o tym tak myślę to chyba nie było to zbyt mądre zagranie, bo jechałem z plecakiem
Ale na takich skur******* nie mam wcale sił... Myślą, że mają duży samochód to im wszystko można... jakoś trzeba im pokazać, że na drodze wszyscy są równi...
Brat się troszkę przestraszył w sumie jechał ze mną 2 raz...